Dla Ewy

Piękne dni zaczęły się w Tiszacsege...

Już dwa miesiące

   *   *   *

Jak piękna jesteś,
gdy swym blaskiem
budzisz się w słońca pierwszej jutrzni.

Jakie Twe dłonie,
co trzymam mocno idąc przez ulice,
czy w śnie kładące balsam na czoło
rozpalone pocałunkiem.

Kędy śpiew ptaków,
gdy jeden szept Twój falujący
na meandrach mej dyszy
osadza miodne bursztyny,
wygładza brzegi,
czyniąc przepływ swobodnym.

I wśród boskiego aksamitu
Twoich policzków
kwiat zakwitły kiedyś o pełni,
rozświetlający noce przed nowiem:
Twe wargi - Przyjaciółko moja,
Twe wargi,
wśród których chciałby się skryć
ptak trzepoczący się
w kościanej klatce.

Lecz najlepiej,
najpiękniej,
gdy patrzeć mogę bez słowa
w dwa śród traw pulsujące
źródła - oczy przeczyste:

i niknąć w błękicie.